Powiat z koleją powiatową. Mrzonki, czy rzeczywistość?
SANOK / PODKARPACIE. – Kolej powiatowa może być bieszczadzkim odpowiednikiem podkarpackiej kolei aglomeracyjnej – mówi Jerzy Zuba, radny Rady Powiatu Sanockiego i prezes Stowarzyszenia DolinaKolejowa.pl. – Z tym, że my możemy ją uruchomić za ułamek tej kwoty, którą wyłożono w Rzeszowie.
Dorota Mękarska
Koleje aglomeracyjne, które z powodzeniem funkcjonują w Warszawie, Trójmieściu, czy na Śląsku, stanowią atrakcyjną ofertę komunikacji publicznej, przyczyniającą się do zmniejszenia liczby samochodów, co w dobie dbania o środowisko ma pierwszorzędne znaczenie. Zachętą do skorzystania z oferty kolei aglomeracyjnej jest wysoka częstotliwość kursowania pociągów i duża liczba przystanków.
– Nie nazywałbym naszego projektu koleją aglomeracyjną, bo jedyną kolej w województwie, którą tak można traktować, jest rzeszowska kolej łącząca Rzeszów z Przeworskiem, Dębicą, Strzyżowem i Kolbuszową – zaznacza Igor Wójciak, radny powiatowy i przewodniczący komisji rewizyjnej Stowarzyszenia DolinaKolejowa.pl. – W naszym przypadku taka nazwa byłoby, moich zdaniem, na wyrost.
Kolej podmiejska obsługuje przewozy pasażerskie w obszarach aglomeracyjnych. Te ostatnie powszechnie kojarzą się z dużymi ośrodkiem miejskimi, ale są to też skupiska sąsiadujących ze sobą miejscowości. W naszych warunkach taka kolej może obsługiwać obszar powiatu sanockiego dzięki istniejącym liniom kolejowym nr 107 i 108.
– Zadanie kolei aglomeracyjnej jest całkiem proste. Ma komunikować mniejsze ośrodki z centralną jednostką administracyjną, w naszym przypadku Sanokiem i Zagórzem, w których lokowany jest przemysł, szkoły, usługi medyczne, czy też organy administracji rządowej czy samorządowej. Naturalne potoki komunikacji kolejowej dla wymienionych miejscowości to Besko – Zagórz przez Sanok i strefę ekonomiczną na Zasławiu, Łupków – Sanok przez Zagórz i strefę na Zasławiu oraz trzeci, na chwile obecną najtrudniejszy do realizacji, Ustrzyki Dolne – Sanok – tłumaczy Damian Biskup, radny powiatowy.
Nie kolej aglomeracyjna, ale tramwaj na szynach
Inicjatorzy powołania do życia kolei powiatowej twierdzą, że jej istnienie jest niezbędne dla rozwoju komunikacji w naszym powiecie, a tym samym pomyślności całego obszaru.
– Ta kolej musi powstać, bo jeśli jej nie będzie to południe województwa pogrąży się w niebycie i zacofaniu – mocno stawia sprawę Igor Wójciak.
– W przyszłym roku rusza remont Drogi Krajowej nr 84 na odcinku od wylotu obwodnicy Sanoka do Zagórza. A zatem będą korki jeszcze większe od tych, które tworzą się obecnie nie wspominając już o liczbie wypadków drogowych. Spór, co do sposobu rozliczeń i wysokości rekompensat kosztów funkcjonowania sanockiej Miejskiej Komunikacji Samochodowej już zaowocował znaczącym ograniczeniem oferty przewozowej dotykającym zarówno mieszkańców gminy Zagórz, gminy Sanok oraz miasta Sanoka. Pilnie potrzebujemy efektywnych rozwiązań komunikacyjnych finansowanych ze źródeł innych niż tylko budżety lokalnych samorządów – wyjaśnia Jerzy Zuba. – Taką możliwość dawałoby uruchomienie kolei powiatowej, która na odcinku od sanockiej Dąbrówki po Specjalną Strefę Ekonomiczną w Zagórzu funkcjonowałaby na zasadzie kolejowego tramwaju. Taki środek transportu poruszając się równoległą do DK 84 i wykorzystywaną w minimalnym zakresie linią kolejową, dosłownie omijałby drogowe korki.
– Powiat sanocki realizuje już ambitny projekt pociągu turystycznego, który kursuje od Sanoka do Łupkowa. Stamtąd do serca Bieszczad można zabrać się busem – przypomina Damian Biskup. – Zgodnie z tym co postuluje Jerzy Zuba, wystarczyłoby uruchomić na tych liniach swoiste tramwaje, które kursowałyby regularnie z uwzględnieniem czasu rozpoczęcia pracy i szkoły. Nie mówimy tu o pełnych składach kolejowych, bo ich utrzymanie w porównaniu do osiągniętego celu byłoby nieproporcjonalnie drogie.
– Kursowanie pociągu turystycznego bardzo poprawiło dostępność komunikacyjną w naszej gminie, gdyż od strony Komańczy byliśmy wykluczeni komunikacyjnie. Mieszkańcy Żubraczego, czy Majdanu mogli korzystać tylko z prywatnego transportu, co szczególnie dla ludzie starszych, często nie dysponujących samochodami, było problemem – podkreśla Renata Szczepańska, wójt gminy Cisna.
foto: Natalia Brodowska / UMWP. Archiwum
Proste jak drut
Wbrew pozorom skala nowego projektu kolejowego wcale nie jest wielka.
– To nie jest nierealny projekt. Ten pomysł jest dostosowany do miejsca, w którym funkcjonujemy i do liczby pasażerów – zaznacza Biskup.
– Sprawa jest bardzo prosta. Jest linia kolejowa, która ma ogromny potencjał i przewoźnik, czyli firma SKPL, która mogłaby te usługi świadczyć – uważa Wójciak, zastrzegając, że projekt wcale nie wymaga gigantycznych nakładów finansowych.
Na potwierdzenie przedstawia szacunkowe wyliczenia Kursujący dwa razy dziennie przez 2 miesiące wakacji pociąg do Łupkowa generuje koszty w wysokości 75 tys. zł. 5 tys. zł dokłada gmina Cisna. Nawet szacując tę sumę na okrągło, daje to kwotę 500 tys. zł rocznie. Warto to porównać z kosztami funkcjonowania rzeszowskiej kolei aglomeracyjnej, które wynoszą 500 mln zł rocznie.
– Skąd finansowanie? Każdy samorząd w zakresie swoich działań zajmuje się organizacją przewozów publicznych, o które w dzisiejszych czasach szczególnie w naszych rejonach jest coraz trudniej. W moim odczuciu wspólnie z Urzędem Marszałkowskim, możemy przeprowadzić takie pilotażowe działanie na przestrzeni jednego rok, aby ocenić jego oddziaływanie na pasażerów – uważa Biskup.
– Gdyby marszałek województwa podkarpackiego przekazał choć jeden promil kwoty, którą wydaje na rzeszowską kolej aglomeracyjną, to nie pogłębiałyby się tak różnice między bogatą północą i biednym południem, które rozgranicza autostrada – dodaje Igor Wójciak.
Pociąg samorządowy może być jedyną alternatywą
Anonsowana tu idea jest elementem Karpackiej Kolei Euroregionalnej (KKE), która jako bieszczadzki, transgraniczny (docelowo sięgający Chyrowa i Medzilaborec) odpowiednik Podkarpackiej (rzeszowskiej) Kolei Aglomeracyjnej jeszcze do niedawna była wymieniania jednym tchem przez decydentów w województwie podkarpackim jako jeden z najważniejszych priorytetów inwestycyjnych figurujący w programie wyborczym PiS z 2018 roku. Jerzy Zuba, główny pomysłodawca KKE, wspominając konferencję prasową z tego okresu z udziałem lokalnych liderów PiS podkreśla, iż wdrożenie KKE dwa lata temu wydawało się formalnością. Niestety wojewódzcy decydenci ostatecznie postawili na przewoźnika – monopolistę, który od 13 września 2018 roku zaczął notorycznie raczyć bieszczadzkich pasażerów pociągami… na gumowych kołach czyli tzw. Autobusową Komunikacją Zastępczą, uniemożliwiającą podróżowanie np. rowerzystom.
Ze statystyk opracowanych przez lokalnych miłośników kolei wynika, iż tylko od lipca do sierpnia 2019 r. z 766 pociągów zaplanowanych na linii kolejowej 108 (Jasło – Zagórz) po szynach pojechało niespełna… 193 a w przypadku linii kolejowej 107 (Zagórz – Łupków) proporcja ta wyniosła 366 do… 68.
O tym, że kolej w Bieszczadach jest potrzebna świadczy sukces samorządowych wakacyjnych przewozów kolejowych realizowanych na linii Sanok – Łupków dzięki współpracy powiatu sanockiego, samorządu województwa podkarpackiego, gminy Komańcza i gminy Zagórz. Po przystąpieniu do grona wspomnianych tu partnerów gminy Cisna od 27 lipca połączenie kolejowe uzupełniono o autobusowy komponent pozwalający na podróżowanie pomiędzy Cisną a Sanokiem (z przesiadką w Nowym Łupkowie). Z połączeń uruchamianych od poniedziałku do czwartku (w weekendy kursuje pociąg „Wojak Szwejk”) tylko w ciągu pierwszych 12 dni ich funkcjonowania skorzystało blisko 1200 pasażerów.
– Frekwencja, która obecnie sięga nieraz poziomu 200 osób dziennie jest najlepszym argumentem na rzecz tego, aby nasz, kolejny udany kolejowy eksperyment kontynuować w formule dedykowanej uczniom szkół i pracownikom zakładów pracy. Cieszę się, że w tych niełatwych zmaganiach zaczynamy tworzyć zespół zmotywowany na osiągnięcie celu, jakim jest poprawa dostępności komunikacyjnej Bieszczad, która w obecnym stanie po prostu nas kompromituje – nie owija w bawełnę Jerzy Zuba.
– Popieram inicjatywę, by pociągi jeździły też poza sezonem turystycznym, gdyż stanowiłoby to znaczne ułatwienie dla naszych uczniów i studentów uczących się np. w Sanoku. Oczywiście nie codziennie, ale np. w weekendy. Szkoda też nie wykorzystać tej tytanicznej pracy społecznej, która została już wykonana – dodaje Renata Szczepańska.
– Nie mamy innego wyjścia – bez wahania mówi Roman Bzdyk, wójt gminy Komańcza. – Kurczy nam się komunikacja autobusowa ze względu na zmniejszającą się liczbę uczniów i pandemię. Przewoźnicy już tak chętnie nie startują w przetargach na obsługę autobusową. Jedyną alternatywą jest więc pociąg samorządowy. W miarę możliwości będziemy starali się partycypować w tych kosztach, ale jak przekonać radnych do finansowania? Tylko za pomocą twardych danych. Wiemy już, że statystyki są bardzo dobre jeśli chodzi o wakacje, ale nie wiemy ilu pasażerów będzie jeździć poza sezonem turystycznym. Aby mieć tę wiedzę, trzeba przez rok realizować program pilotażowy.
Diabeł tkwi w szczegółach
– Oferta kolejowa, która dotyczy turystyki, może przełożyć się na regularne przewozy pasażerskie, ale jest to bardzo trudne, gdyż nie jest to zadanie powiatu – nie ukrywa starosta Stanisław Chęć. – Rozmawiamy z Urzędem Marszałkowskim, bo kolej jest w jego gestii, ale samorząd wojewódzki musi zaplanować pieniądze na ten cel. W budżecie na rok 2020 ich nie ma. Możemy więc dopiero mówić o roku 2021. My z kolei musimy zmienić plan transportowy, nad którym zaczynamy już pracować w porozumieniu z gminami.
Jak dodaje starosta pociąg turystyczny najprawdopodobniej będzie jeszcze kursował we wrześniu. Zachodzi jednak pytanie, czy rozkład jazdy dostosować jeszcze do potrzeb letników, czy już do uczniów i pracowników. – Jest sporo dylematów – podkreśla nasz rozmówca.
W Starostwie Powiatowym w Sanoku rozważana jest jednak nie tylko ta koncepcja. – Spotkałem się ze starostami z powiatu leskiego i bieszczadzkiego. Rozmawialiśmy o uruchomieniu linii kolejowej na Krościenko. Jednak odcinek od Uherzec do Krościenka wymaga remontu. Na razie sprawa jest w fazie analizy. Według Stanisława Chęcia linia do Krościenka jest przyszłościowa, ze względu na dużą liczbę pracujących w Polsce Ukraińców. – Myślę, że ruch na tej linii będzie cały czas – przewiduje starosta.
Dodaj komentarz
Zaloguj się a:
Dodając komentarz akceptujesz postanowienia regulaminu.