85. rocznica deportacji leśników na Syberię
Dziś – 10 lutego – mija 85. rocznica masowych deportacji polskich leśników i ich rodzin w głąb ZSRR. Właśnie 10 lutego 1940 roku NKWD rozpoczęło akcję przesiedleńczą, która objęła tysiące osób związanych z lasami Polski wschodniej. Ich los pozostaje w wielu przypadkach nieznany, a historia tamtych wydarzeń nadal budzi głębokie wzruszenie i zadumę.
Tego tragicznego dnia całkowicie wysiedlono personel Nadleśnictwa Państwowego Berehy (dziś Ustrzyki Dolne). Z zapisów Władysława Dziduszko, mieszkańca Ustrzyk Dolnych, wynika, że wśród pierwszych deportowanych byli właśnie leśnicy. „W nocy NKWD-ziści otoczyli Nadleśnictwo w Berehach Dolnych, oddalonych o trzy kilometry od Ustrzyk i cały personel, tj. nadleśniczego, leśniczych i urzędników z ich rodzinami, wywieźli na kilku furmankach na stację i załadowali do wagonów. Ostatnia furmanka z wywożonymi przejeżdżała przez Ustrzyki na stację rano. Ludzie poznali jadących…”
Z dostępnych informacji wiadomo, że deportowani zostali m.in.: rodzina nadleśniczego Józefa Stracha, Kendzińscy, Jedliczkowie, Sodomowie, leśniczy Walerian Laszkiewicz z Krościenka oraz gajowy Józef Zacharko. Ich dalsze losy są wciąż nieznane. Wraz z nimi mogło zostać zesłanych wielu innych pracowników Nadleśnictwa Berehy, w tym leśniczy Andrzej Gierma, Michał Ścieranka, Franciszek Biskup, Władysław Włodek, Kazimierz Prus, leśniczy Ferenc oraz Antoni Polański, zamordowany przez UPA w 1944 roku.
Równie tragiczne wydarzenia rozegrały się tego dnia na ziemiach lubaczowskich. Na podstawie uchwały Rady Komisarzy Ludowych z 5 grudnia 1939 roku rozpoczęto masowe deportacje osadników wojskowych i leśników. Rodziny z miejscowości Łukawica, Łówcza, Podemszczyzna, Chotylub, Dąbrowa czy Suchej Woli wsiadały na sanie i ruszały w dramatyczną podróż ku nieznanemu. Transport dotarł w okolice Omska dopiero 29 lutego 1940 roku, gdzie nastąpiło rozsiedlenie. W przypadku Lubaczowszczyzny była to już druga deportacja. Pierwsza odbyła się w grudniu 1939 roku a jej świadkiem był Marian Kopf, tak opisujący to wydarzenie:
„Jeszcze przed świętami, w grudniu 1939 r. zobaczyłem, jak ulicą koło naszego domu jechało kilka sań, na nich leżały jakieś tobołki i siedziały małe dzieci, a kobiety szły za tymi saniami. Koło sań szli żołnierze z nałożonymi na karabiny bagnetami. Dopiero na drugi dzień dowiedzieliśmy się, że były to rodziny gajowych i leśniczych, a oni sami zostali aresztowani i wywiezieni wszyscy w głąb azjatyckiej Rosji. Za grupą kobiet i wyrostków, bez mężczyzn, szli Sowieci z bagnetami, z boku po chodniku dwóch oficerów NKWD, kobiety płaczą, zima – grudzień, dwa dni przed świętami, na polu mróz…”
Ustalono dane siedmiu rodzin zesłańców z rejonu lubaczowskiego i horynieckiego. Znalazły się m.in. rodziny: gajowego Stanisława Demusa z Borowej Góry, gajowego Chlana i gajowego Hawrylaka z Podemszczyzny, gajowego Ignacego Bratka, gajowego Stanisława Frączka i leśniczego Romualda Gajewskiego z Sieniawki oraz leśniczego Tadeusza Brandta z Sopli.
Tekst: Paulina Pawłowska
Zdjęcia: Arch. Edwarda Orłowskiego
RDLP Krosno
Dodaj komentarz
Zaloguj się a:
Dodając komentarz akceptujesz postanowienia regulaminu.