REKLAMA

Czy dziennikarz z Sanoka mógł zostać zabity? Prokuratura wciąż prowadzi czynności

SANOK/PODKARPACIE. Marek Pomykała zaginął w 1997 roku. Do dzisiaj jego ciała nie odnaleziono. Czy został zabity, bo wszedł w posiadanie niebezpiecznych informacji?

Dorota Mękarska

Marek w czasie swojej kariery dziennikarskiej związany był z sanockimi mediami: Tygodnikiem Sanockim i Echem Sanoka. Specjalizował się w tematyce sportowej, dlatego pracował też jako korespondent sportowy dla ogólnopolskich gazet. Można powiedzieć, że był dziennikarzem wszechstronnym, bo jego mocną stroną była również publicystyka. Rok przed zaginięciem rozpoczął pracę w Gazecie Bieszczadzkiej.

Wyszedł z domu i już nie wrócił

Stało się to w dniu 29 kwietnia 1997 roku. Nic nie wskazywało, że może targnąć się na życie. Miał wiele planów zawodowych, a za kilka dni miał odbyć się niezwykle ważny mecz hokejowy, którego jako bezwarunkowy fan sanockiej drużyny, by nie ominął, gdyż hokej był jego prawdziwą miłością.

Jak ustaliła prokuratura na podstawie bilingów z domowego telefonu dziennikarz kontaktował się w dniu zaginięcia z wysoko postawionymi funkcjonariuszami policji, ówczesnym komendantem wojewódzkim policji w Krośnie i jego zastępcą. Wieczorem wyszedł z domu i już do niego nie powrócił. Małego żółtego fiata, którym jeździł, znaleziono po 3 dniach, przed bramą korony zapory. W baku nie było ani kropli paliwa. Samochód nigdy nie został poddany oględzinom przez policję.

Poszukiwania dziennikarza spełzły na niczym. Zdesperowana rodzina poprosiła o pomoc jasnowidza, który stwierdził, że ciało mężczyzny znajduje się w Jeziorze Solińskim. Rozpoczęto więc poszukiwania w akwenie, ale bez rezultatu.

We wszczętym po zaginięciu śledztwie różne wersje zdarzeń były brane pod uwagę. Jedną z nich była hipoteza dotycząca samobójczej śmierci młodego mężczyzny. Ta wersja bardzo szybko przyjęła się z uwagi na osobiste trudności, z którymi borykał się dziennikarz. Po wymaganym przez prawo czasie Marek Pomykała został uznany oficjalnie za zmarłego.

Świadek: dziennikarz został zabity

Jednakże w 2014 roku wszczęto śledztwo w sprawie zabójstwa dziennikarza, gdyż pojawił się świadek, który zeznał, że rozmawiał z kobietą, która twierdziła, że jej były partner dopuścił się tej zbrodni. Chodziło o emerytowanego już policjanta, który karierę stróża prawa rozpoczynał jeszcze w milicji. Funkcjonariusz piął się po szczeblach kariery, aż doszedł do wysoko postawionego stanowiska. Służył w komendach na południu Podkarpacia.

Mężczyzna skrywał mroczną tajemnicę. W 1985 roku spowodował wypadek ze skutkiem śmiertelnym. Miał być pod wpływem alkoholu. Stało się to w miejscowości Łączki w powiecie leskim. Winę za przestępstwo wziął na siebie trzeźwy ojciec funkcjonariusza, który z nim jechał.

Przestępstwa nie dało się jednak zatuszować, gdyż pojawił się milicjant Krzysztof P., który twierdził, że był świadkiem tego zdarzenia. Odgrażał się, że wszystko ujawni. Znaleziono go utopionego w Jeziorze Solińskim. Uznano, że stało się to w wyniku nieszczęśliwego wypadku.

Śledztwo w sprawie zabójstwa umorzono, ale…

Choć nie ma dowodów, że te trzy zdarzenia łączą się w jedną całość, Prokuratura Okręgowa w Rzeszowie po wszczęciu śledztwa pod kątem zabójstwa Marka Pomykały zawnioskowała o przeszukanie domu byłego policjanta, już emeryta. Zabezpieczono plik – jest to projekt pisanej przez niego książki, w której mężczyzna odnosi się do minionych tragicznych wydarzeń, ale nie do osoby Marka Pomykały. Jednakże mężczyzna nie został przesłuchany, nawet w charakterze świadka.

Z uwagę na brak dowodów przemawiających za tym, że dziennikarz został zabity, śledztwo po roku umorzono. W sprawie jest jednak tak wiele pytań i wątpliwości, że prokura o niej nie zapomina. Ostatnio materiał filmowy dotyczący tej zagadkowej historii przedstawili dziennikarze Telekuriera w TVP3, bazując na materiale zgromadzonym w śledztwie.

Ze względu na to, że sprawa o ewentualne zabójstwo może ulec przedawnieniu dopiero po 40 latach, jak informuje Agnieszka Zięba, prokurator z Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie, nadal prowadzone są w niej czynności w trybie art. 327 par. 3 kpk w postaci przesłuchania świadków. Nie zatrzymano jednak żadnej osoby, nie przedstawiono nikomu zarzutów ani nie stosowano środków zapobiegawczych.

zdjęcie poglądowe / archiwum Esanok.pl

29-09-2020

Udostępnij ten artykuł znajomym:



Dodaj komentarz

Zaloguj się a:

  • Twój komentarz zostanie wyróżniony,
  • otrzymasz punkty, które będziesz mógł wymienić na nagrody,
  • czytelnicy będa mogli oceniać Twoją wypowiedź (łapki),
lub dodaj zwykły komentarz, który zostanie wyświetlany na końcu strony, bez możliwosci głosowania oraz pisania odpowiedzi.
Dodając komentarz akceptujesz postanowienia regulaminu.

Pokaż więcej komentarzy (0)