Doktorowi Bodnarowi na razie nic nie grozi, ale lekarz stąpa po cienkim lodzie
PODKARPACIE. Postępowanie w sprawie lek. med. Włodzimierza Bodnara z Przemyśla nie zostało wszczęte przez Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej w Krakowie Chodzi o lekarza, który twierdzi, że stosując znany od dawna lek, amantadynę, jest w stanie wyleczyć z COVID-19 prawie każdego chorego i to w ciągu 48 godzin. Nie oznacza to jednak, że rzecznik pozytywnie ocenia działalność lekarza z Przemyśla.
Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej przy Okręgowej Izbie Lekarskiej w Krakowie został poinformowany, że Włodzimierz Bodnar leczy chorych na COVID-19 amantadyną, choć ten lek nie znajduje się w schemacie leczenia tej choroby. Rzecznik miał rozpatrzyć sprawę pod kątem wszczęcia postępowania.
Lekarze nie są bogami
Rzecznik Anna Kot, poinformowała portal eSanok, że na dzień dzisiejszy postępowanie nie jest wszczęte, gdyż specjaliści muszą wypowiedzieć się w sprawie przydatności amantadyny w leczeniu COVID-19. Rzecznik nie otrzymała ani jednego doniesienia o szkodliwości tej metody. Oceniła jednak praktyki lek. med. Włodzimierza Bodnara jako niezgodne z procedurą. Według pani rzecznik w pierwszej kolejności przemyski lekarz powinien zgłosić się z wynikami swoich badań do komisji bioetycznej przy Okręgowej Izbie Lekarskiej. Włodzimierz Bodnar tego nie zrobił.
– Jako lekarze mamy prawa, ale mamy też obowiązki – ocenia Anna Kot. – Nasz zawód do czegoś nas zobowiązuje. Nie jesteśmy bogami. Musimy przestrzegać prawa i procedur.
Informacje podana w mediach, że Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej bada sprawę wywołały wśród zwolenników przemyskiego lekarza ogromne niezadowolenie. Krakowskie biuro rzecznika dosłownie zostało zasypane telefonami i mailami o bardzo nieprzyjaznej treści.
– Pacjenci żądają natychmiastowego wszczęcia badań nad amantadyną, ale to nie leży w gestii Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej. My badamy m.in., czy doszło do stosowania metod, które nie są potwierdzone naukowo – wyjaśnia Anna Kot.
Jak dziecko we mgle
Pominięcia drogi proceduralnej zarzucają przemyskiemu lekarzowi także inni medycy, m.in. dr n. med. Paweł Grzesiowski, ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej ds. walki z COVID-19. Specjalista stwierdził, że Włodzimierz Bodnar zachowuje się jak dziecko w mgle, jakby nie rozumiał wymogów badań klinicznych, ale zaproponował równocześnie współpracę przy składaniu wniosku do komisji bioetycznej. Według jego informacji badania mogą potrwać około miesiąca.
Włodzimierz Bodnar po ocenie dr. Grzesiowskiego uznał, że jego działanie jest niewygodne dla osób zarządzających sytuacją kryzysową w Polsce.
Napisał na stronie przychodni, w której pracuje:
– Zostałem publicznie poinformowany przez doktora Grzesiowskiego, eksperta Naczelnej Izby Lekarskiej do walki z COVID-19, że w przypadku śmierci choć jednej osoby, której podjąłem się leczenia (nawet jeśli ten zgon nie jest związany z COVID-19, czy podawaniem amantadyny), zostanę pociągnięty do odpowiedzialności.
Czas negacji się skończył
17 listopada br. lekarz wezwał do przeprowadzenia badania skuteczności amantadyny, choć mógł ten proces uruchomić sam znacznie wcześniej składając odpowiedni wniosek.
– Wystarczą zaledwie dwa tygodnie, by wprowadzić leczenie amantadyną w Polsce. Z mojej perspektywy leczenie jest skuteczne, tanie, a lek jest już przebadany i znany od dekad. Zgodnie z zapowiedziami świata nauki w Polsce, gdy tylko pojawią się przesłanki naukowe o skuteczności amantadyny, można przystąpić do dalszych badań – napisał, dodając, że czas negacji amantadyny się skończył. – Takie informacje pojawiły się w poprzednim tygodniu w prestiżowym czasopiśmie naukowym Nature, które wskazuje amantadynę, jako lek, który może blokować rozwój wirusa SARS-CoV-2 w organizmie.
Jednak nie brakuje wciąż ekspertów, którzy negują to stanowisko. Prof. Robert Flisiak, prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych twierdzi, że nie ma żadnych podstaw merytorycznych ani naukowych do stosowania amantadyny w zakażeniach wywołanych przez koronawirusa SARS-CoV-2.
Wszelkie koszty ma sfinansować rząd
Przemyski lekarz uważa, że nie trzeba czekać miesiącami na wyniki badań naukowych, ale można stworzyć grupę badawczą z 100-200 chorych, będących na różnym etapie choroby i z różnymi schorzeniami współistniejącymi, którzy będą monitorowani przez niezależnych ekspertów.
– Wszelkie koszty muszą być finansowane ze źródeł rządowych. Jednocześnie sam koszt jest znikomy (lek jest tani, a badania diagnostyczne są nieporównywalnie tańsze od leczenia szpitalnego) – napisał lekarz domagając się zapewnienia dostępu do chlorowodoru amantadyny w czasie leczenia dla wszystkich chorych.
Śmiertelność w Przemyślu jest niższa niż na Podkarpaciu
Wczoraj Włodzimierz Bodnar podał dane dotyczące zachorowań i umieralności na COVID-19, opierając się na ogólnodostępnych statystykach. Dane dotyczą Przemyśla i Podkarpacia.
Ujawnił, że w Przemyślu śmiertelność w COVID-19 jest o około 33% niższa niż na Podkarpaciu, mimo że społeczeństwo jest starsze, bardziej schorowane i przed pandemią umierało w nim o 16% więcej osób niż na Podkarpaciu.
Dane z GUS 31.12.2019:
Średnia wieku w Przemyślu: 43,9 lat
Średnia wieku w Podkarpaciu: 41,2 lat
Śmiertelność w Przemyślu: 10,98 zgonu na 1000 mieszkańców
Śmiertelność w Podkarpaciu: 9,41 zgonu na 1000 mieszkańców
Zakażona ludność w Przemyślu: 1,78%
Zakażona ludność w Podkarpaciu: 1,05%
Śmiertelność COVID-19 w Przemyślu: 1,7%
Śmiertelność COVID-19 na Podkarpaciu: 2,5%
Procent pozytywnych wyników testów w ostatnich 3 tygodniach:
w Przemyślu: brak danych
na Podkarpaciu: od 30 do 93% (brak dostępnych dokładnych danych).
– Przypominamy, że według wytycznych WHO, jeżeli % pozytywnych testów wynosi więcej niż 5%, świadczy to o braku kontroli nad epidemią oraz może świadczyć o znacznie szerszej skali zakażeń – zauważa lekarz.
Przerwa na reklamę
Lekarz zestawia te dane z informacją, że przychodnia, w której pracuje w ramach opieki POZ, zabezpiecza około 11 000 mieszkańców, co stanowi 18% całej populacji miasta i konsultuje dodatkowo kilkanaście procent chorych nie należących do tej lecznicy. Przy okazji zamieszcza informację, że przychodnia od 15 czerwca br. jest otwarta dla pacjentów, czynne są wszystkie gabinety rodzinne i 15 gabinetów prywatnych, a pacjenci są badani i diagnozowani na miejscu.
Sam doktor od około 4 tygodni przyjmuje wyłącznie pacjentów chorych na COVID-19. Wszyscy leczeni są amantadyną.
– Jednocześnie informuję, że z chwilą zakończenia się zapasów amantadyny wśród ludności, ogłoszę, że nie będę dalej leczyć osób na COVID-19 – przestrzega lekarz. – Leczenie wyłącznie objawowe jest dla mnie nieetyczne.
Dodaj komentarz
Zaloguj się a:
Dodając komentarz akceptujesz postanowienia regulaminu.