PiS słucha Polaków? To już czas przeszły
SANOK / PODKARPACIE. „PiS słucha Polaków” – Beata Szydło tak często powtarzała tę frazę, że wbiła się ona wszystkim w pamięć. Wraz z odejściem pani premier do europarlamentu, siła tego przekazu zaczęła słabnąć. Na tzw. prowincji znikła zaś zupełnie.
Dlaczego tak się stało? Lokalni działacze umościli się na stołkach i stołeczkach, a potem przytomnie zaczęli rozglądać się dookoła. Rzeczywistość nie jest zaś różowa. W domu jest żona, mąż, syn, córka. Problemy z zatrudnieniem ma też dalsza rodzina. Każdy chce pracować. Gdzie najłatwiej o pracę? Oczywiście w samorządach i instytucjach mu podległych. Tak działacze PiS stają się zakładnikami wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. I to ich zaczęli słuchać, a nie Polaków, bo przecież nie od dziś wiadomo, że koszula bliższa ciału.
Popatrzmy na nasze miasto. Czy tak samo jest w Sanoku? Nie wiem, ale widzę, co dzieje się w ostatnim czasie z ideami niesionymi na sztandarach przez samorządowców PiS, choćby w trakcie kampanii wyborczej. Blamaż z dopłatą do śmieci dla rodzin wielodzietnych pokazał jak dalece można się sprzeniewierzyć własnym ideałom, jeśli w ogóle one kiedykolwiek były. Umiejętnie podchwycono od lat suflowane rodakom treści, że ma być sprawiedliwie, bo dlaczego ciężko pracujący obywatele mają płacić za dzieciorobów? Jak widać punkt widzenia może się zmieniać od punktu siedzenia. Furda, że wcześniej szafowało się pięknymi, szczytnymi hasłami! Nie warto się tym przejmować. 500 plus wszystko załatwi, a zresztą wyborcy i tak mają krótką pamięć. Otóż drodzy Państwo, nie wszyscy.
Druga sprawa: projekt poszerzenia Sanoka. Mieszkańcy ościennych sołectw wypowiedzieli się jednoznacznie, w przeciwieństwie do mieszkańców miasta, którzy w niewielkim procencie wzięli udział w konsultacjach. Oczywiście, od razu mówi się, a w Rzeszowie… Odpowiadam więc, Rzeszów to duże miasto, w którym więzi społeczne są duże bardziej rozluźnione niż w niewielkich ośrodkach. To, że władzom miasta nie udało się skłonić naszej małej społeczności do udziału w konsultacjach uważam za dużą porażkę. Próbowano to przykryć „pijarową” akcją zbierania podpisów pod petycją „Połączmy Sanok z S19”. Oczywiście akcja ze wszech miar słuszna, Sanok i okoliczne miasta potrzebują tego łącznika jak kania dżdżu, tylko takie starania władze miasta mogły podjąć już na początku kadencji. Intencja budowy łącznika nie jest dzisiejszym pomysłem. Już w 2017 roku samorządowcy podpisali w tej sprawie list intencyjny. Trzeba było działać, poświęcić na to siły i czas, bo żaden rozwój w Sanoku nie nastąpi, dopóki nie będzie dobrej komunikacji z resztą kraju.
Co zamiast tego mamy? Projekt jak wzbogacić się po najmniejszej linii oporu, bazujący na znanym w historii mechanizmie podboju. Tym bardziej łatwy do realizacji, jeśli w odwodzie ma się, jak dywizje, polityków rządzącej partii.
Nie mam zamiaru oceniać projektu władz miasta od strony merytorycznej, gdyż jej po prostu nie ma. Zamiast tego słyszymy odmieniany przez różne przypadki słowo „rozwój”. Jaki rozwój? – pytam. Jacy to inwestorzy pojawili się w ostatnich latach w Sanoku, że zabrakło dla nich przestrzeni? Co Sanok może przetransferować na sołectwa ościenne? Kilka lamp oświetleniowych i kilka metrów chodnika? To trochę za mało. Tym bardziej, że pod tym względem w mieście potrzeby są ogromne. Nie trzeba daleko szukać, każdy może je wskazać.
Na tym etapie rozwoju Sanok ma do zaproponowania tylko dzielenie biedy. Dzięki podatkom z przyłączonych sołectw trochę się ona w mieście zmniejszy. Uda się spiąć przyszłoroczny budżet miasta, bo bez tego mogą być spore kłopoty.
Nie twierdzę, że Sanok w przyszłości nie powinien się poszerzać. Jest to zapewne historyczna nieuchronność, ale myślenie o rozwoju nie może polegać na ratowaniu czterech liter, kosztem innych.
Czy ktoś zastanawia się, jaki będzie los gminy wiejskiej Sanok po jej okrojeniu o 3 sołectwa? Tam też mieszkają Polacy, których PiS miał podobno słuchać. Ci Polacy wyrazili swoje zdanie w stanowczych często bezpardonowych słowach. A co PiS na to? Uważa, że pada deszcz.
Chyba, że prawdą jest pogłoska, że chodzi o całkowity rozbiór gminy wiejskiej w obecnym kształcie, jej podział i stworzenie nowej jednostki administracyjnej ze stolicą w miejscowości, która w ostatnich latach stała się bardzo ważna na politycznej mapie kraju. Choć ten pomysł wydaje się nieprawdopodobny, pamiętajmy, że krążył w przestrzeni publicznej w poprzednich kadencjach, a mówi się, że w każdej plotce jest ziarnko prawdy.
Dorota Mękarska
Dodaj komentarz
Zaloguj się a:
Dodając komentarz akceptujesz postanowienia regulaminu.